Wiedza to przechadzające się narracyjne ciało

Wiedza to przechadzające się narracyjne ciało. Uniwersytet-Moloch, pandemiczna samoizolacja i rentgenowska architektura Bauhausu. Wokół opowiadania „Maszyna staje” E. M. Forstera.

„Maszyna staje” to opowiadanie science-fiction E. M. Forstera (The Machine Stops 1909). Jego fabuła dzieje się w świecie, w którym ludzkość żyje pod ziemią i podlega monstrualnej Machinie, zaspokajającej wszystkie potrzeby ludności. Uważa się to opowiadania za wizjonersko zapowiadające takie technologie jak komunikatory internetowe czy sam Internet. Świat ekranów, klawiatury i samoizolacji.

Podziemny tunel (fot. Depositphotos)

Sam miałem nieodparte wrażenie podczas lektury opowiadania, że odnajduję siebie w głównej bohaterce, która od początku odgania komunikację z synem, bo musi za chwilę zrobić wykład online (tutaj: w maszynie przed ekranem na temat historii australijskiej muzyki).

Ekran. Fot. na licencji Depositphotos.

Człowiek pojedynczy nie ma ochoty doznawać świata na własną rękę. Ucieka przed próbowaniem własnymi zmysłami. Każda osoba żyje w panoptykalnej izolacji pod ziemią w standardowym dla wszystkich pokoju-izolatce. Potrzebujesz jedzenia, naciskasz odpowiedni przycisk; masz problem, konsultujesz się z księgą maszyny, takim typu „Pytanie-Odpowiedź”. Ekran i mnóstwo przycisków, coś jakby gigantyczna klawiatura, a był to okres rozwoju maszyny do pisania. Maszyna do pisania do prototyp klawiatury.

Klawiatura maszyny do pisania. Fot. na licencji Depositphotos

Świat ludzki jest sprowadzony do „czystej duchowości”, rozumianej jako wymiana i akumulacja idei, oraz popularyzacja wiedzy. Stąd wszechobecne ekrany i wykłady popularyzatorskie. Taki wielki otwarty uniwersytet, wszyscy się dokształcają i doskonalą kolekcjonując „idee”. Właściwie nie wiadomo po co…

Vashti i jej syn Kuno, żyją po przeciwnych stronach świata. Choć to i tak nie ma znaczenia, bo wszystko wszędzie wygląda tak samo. Kuno odkrywa swoją cielesność, namawia matkę, żeby do niego przyjechała, nie może rozmawiać przez machinę i ekrany. Tam, u siebie, wyznaje matce, że zbuntował się i odwiedził na własną rękę powierzchnię Ziemi bez pozwolenia i że widział innych ludzi żyjących poza światem Maszyny. Najpierw nauczył się odczuwania przestrzeni, nauczył się, gdzie jest blisko i gdzie jest daleko. Wtedy odkrywa, że człowiek jest miarą, jego stopa jest miarą. Musi chodzić człowiek, człowiek to ciało. Jednak Maszyna go łapie na powierzchni i grozi mu „bezdomnością”, co oznacza prawdopodobnie śmierć. Matka odrzuca sugestie syna, nie daje się namówić na oglądanie na własne oczy gwiazd (Himalaje też ją nudzą) i wraca do siebie.

Panuje w tym świecie Machiny „Technopol”, rodzaj kultu religijnego, z głównym bóstwem w postaci Machiny. To jest mistyczna jakość „uduchowionego” i bezcielesnego, technologicznego świata.

Klik. Fot. na licencji Depositphotos

Maszyna faktycznie, zgodnie z zapowiedzią Kuno, zatrzymuje się i załamuje. Nie ma ratunku, jednak Kuno wraz ze swoją matką mogą się uratować. Niejasne jest, czy Kuno jest inicjatorem tego upadku.

W tym opowiadaniu jest jakaś ponura przyszłość ludzkości, która przestaje istnieć jako podmioty, próbujące na własną rękę wszystkiego, to jest jakby ucieleśnienie „ucieczki od wolności” z późniejszych wizji Ericha Fromma, czy panoptykonu opisywanego w świetny sposób przez Micheala Foucaulta w „Nadzorować i karać”. Podobne wątki znajdziemy w polskiej „Seksmisji” Juliusza Machulskiego (1983), tyle że w postaci komediowej i już po doświadczeniu zamkniętego świata PRL-u. No i oczywiście także w „Kingsajzie” (1987). „Matrix” (1999) będzie ukonkretnieniem przede wszystkim krytyki społecznej obecnej także u Fritza Langa w Metropolis (1926), które prawdopodobnie też mogło się inspirować nie tylko wizjami świata podziemnego w „Wehikule czasu” Wellsa (1895), ale także właśnie „Maszyną, która staje” (1909).

Opowiadania to jest jedną z kolejnych wizji rozwoju zglobalizowanej cywilizacji ludzkości, wizja ta jest wersją rozwoju urbanistycznego: świat podziemny, sterylny, złożony wyłącznie z izolowanych, samodystansujących się jednostek jest kolejną wizją miasta-molocha, pożerającego swoje dzieci. W tej wersji jednak, w odróżnieniu od Molocha Fritza Langa z „Metropolis”, bóstwo pożera nie robotników, tylko inteligencję, robotników idei. Moloch jest gigantycznym wirtualnym uniwersytetem.

BERLIN, GERMANY – CIRCA NOVEMBER 2019: Fritz Lang Metropolis film Blu-ray BD disc. Fot Depositphotos

Wyobrażenie o zejściu miast do podziemi jest całkiem uprawnione w sytuacji wszechobecnych pandemii na przykład. Wizje podziemnych podróży Elona Muska są tutaj jedną z bardziej prawdopodobnych. Wizja samodystansujących się ludzi dzisiaj brzmi bardzo przekonująco jako boleśnie prawdziwa.

LOS ANGELES – FEB 22: Elon Musk at the Vanity Fair Oscar Party 2015 at the Wallis Annenberg Center for the Performing Arts on February 22, 2015 in Beverly Hills, CA. Fot. Depositphotos

Można sobie też wyobrazić zejście do podziemia ze względu na katastrofę klimatyczną. 

Epidemie jednak w historii ludzkości zmieniały oblicze przestrzeni miejskiej. Od 16 wieku wraz z rozwojem kawiarni, od 17 wieku na wielką skalę, zaczął się wedle Jurgena Habermasa proces rozwoju sfery publicznej. Ludzie chodzili do kawiarni najpierw, żeby się upijać Oświeceniem, czyli kawą, ale potem chcieli po prostu ze sobą pogadać. 

BRUSSELS, BELGIUM – MAY 19: Rue Des Bouchers on May 19, 2012 in Brussels. Tzw. brzuch Brukseli (fot. Depositphotos)

Miasta budowały się gęsto. Jak pisze ostatni The Economist , epidemie dżumy i cholery zmieniały oblicze miast, na przykład gęstość zabudowy się zmieniła w Nowym Jorku po pandemii „hiszpanki” na początku XX wieku. Potem dzięki myśleniu o zarazach rozbudowywano miejskie parki. Tak jak w Łodzi. Parki wyrastały z pragnienia także rozrzedzenia miast, z pragnienia ograniczenia miazmatów choroby.

Przez długi czas panowała od średniowieczna „miazmatyczna teoria chorób”. Pamiętam z dzieciństwa wyrażenie „miazmaty zła”. Wedle SJP miazmaty

1. «demoralizujące lub destrukcyjne czynniki»

2. daw. «wyziewy pochodzące z rozkładu organizmów roślinnych lub zwierzęcych»

Pewnym etymologicznym nadużyciem można było niegdyś powiedzieć nawet miazmaty zepsucia. Słowo pochodzi od grec. miasma, „splamienie”, „brud”, „zbrodnia”.

Ciekawe są konteksty w języku polskim pojawiania się słowa miazmaty, mogą one dotyczyć np. zarówno wschodu, jak i zachodu, wrogiego imperializmu, przeszłości, historii, starej Ziemi, Wielkiego Szatana, wywodzą się one z bagien (malaria). Oczywiste że mogą dotyczyć febry, czyli gorączki. Jest to określenie oznaczające niezdrowe powietrze, zaduch. Jak pisze Wikipedia: „W dawnej medycynie były to wyziewy chorobotwórcze pochodzące z rozkładu organizmów zwierzęcych lub roślinnych czy też z zanieczyszczenia powietrza. Obecnie słowo funkcjonuje głównie w znaczeniu przenośnym jako szkodliwe, rozkładowe, demoralizujące wpływy bądź czynniki.”

Pod wpływem takich wyobrażeń próbowano przeciwstawić się „miazmatom” miasta w zarazie budując lazarety, czyli szpitale, dla ludzi w kwarantannie. Ale po hiszpance, architektura szpitalna i funkcjonalizm Bauhausu stopiły się w jedno (zob. The Economist): obraz tzw. „Szklanych domów” („Przedwiośnie” Żeromskiego z 1924 r) to nie był przypadkowy ideał modernizmu, Beatriz Colomina używa tutaj metafory „architektura rentgenowska” (Colomina, Beatriz. X-Ray Architecture. Zürich: Lars Müller Publishers, 2019), ale pragnienie nieskażonego społeczeństwa jest obecne w ludzkości od początków istnienia trądu, jak wskazywał Micheal Foucault.  Owo pragnienie właśnie stało się dojmujące po XVIII wieku, kiedy epidemie spowodowały powstanie marzenia o zdyscyplinowanym społeczeństwie (nomen omen w kwarantannie).

Nowoczesna architektura, szkice (fot. Depositphotos)

Boję się, że ta sytuacja samoizolacji w nas pozostanie. Że wielu taki świat się spodoba. Na pewno część polityków będzie chciało tę sytuację wykorzystać i zbudować machinę oraz przekonać nas do „Technopolu”, nowej religii ekranów i klawiatur: klik i jesteś zadowolony. Klik — szczęście u progu. Nie musisz się ruszać. Najważniejsze jest podłączenie, co świetnie pokazał ostatnio nagradzany Oskarami południowokoreański „Parasite” z 2019 r., roku wybuchu epidemii w Wuhan w Chinach.

Plakat oficjalny oskarowego Parasite 2019

Sam jestem entuzjastą świata nowych technologii w uczeniu się i nauczaniu. Jednak duchowość sprowadzona do odcieleśnionego intelektu, odcieleśnionych danych i informacji, świata idei bez cielesności nie ma sensu. Prawda, wolność, ciało. Wiedza to nie informacje i dane. Wiedza zawsze jest ucieleśniona. Wiedza to przechadzające się narracyjne ciało.

Kwarantanna i społeczna samoizolacja jest dobra na miesiąc, dwa. Potem staje się torturą. A Bill Gates zapowiada („Bill Gates on how to fight future pandemics”. The Economist. Udostępniono 26 kwiecień 2020. https://www.economist.com/by-invitation/2020/04/23/bill-gates-on-how-to-fight-future-pandemics), że jesteśmy jako ludzkość może dopiero na końcu początku końca wynajdowania sposobu na pandemie typu COVID-19, tak jak mówił w listopadzie 1942 r. Winston Churchil o II wojnie światowej, zakończonej w 1945. “This is not the end. It is not even the beginning of the end. But it is, perhaps, the end of the beginning.” Nie ma łatwego pocieszenia, niestety.

Vector Bauhaus abstract blue background made with grid and overlapping simple geometric elements, circles and lines. (fot. Depositphotos)

2 uwagi do wpisu “Wiedza to przechadzające się narracyjne ciało

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.