Tolerancyjny, chrześcijański, gościnny kraj a Nagroda Nobla

PalFest – originally posted to Flickr as Abulrazak Gurnah on Hebron Panel

Jak bardzo potrzebujemy języka polskiego, aby znów stał się słodyczą. A nie push-backiem i ujadającym policyjnym psem. 

Kiedy słuchałem relacji bezpośredniej ze Sztokholmu sprzed drzwi Komitetu Noblowskiego, włączyłem oryginalny dźwięk, bo chciałem sprawdzić, jak dobrze będę rozumiał nowego sekretarza tego 18-osobowego gremium prof. Matsa Malma z Uniwersytetu w Göteborgu, ciekawy byłem jego głosu. Kiedy padło nazwisko tegorocznego laureata, myślałem, że nie rozumiem, bo niedobrze słyszę, pogłośniłem, ale nadal nie rozumiałem. W tym roku noblistą z literatury został pisarz oraz profesor literatury i postkolonializmu  Abdulrazak Gurnah. Nie znałem jego twórczości, jego nazwisko kiedyś przemknęło mi może jako nazwisko redaktora naukowego wielkiego tomiszcza pt. Cambridge Companion to Salman Rushdie, ważnego opracowania dla kogoś, kogo interesuje wolność słowa i wolność literatury. Muszę się przyznać, że w czwartek parę minut po 13:20 już wiedziałem, że w Polsce nie będę jedynym, który słabo twórczość uchodźcy z Zanzibaru i krytyka postkolonialnego zna i kojarzy — stwierdziłem z głupią satysfakcją, że nie przetłumaczono na polski ani jednej z jego 10 powieści. 

Poszedłem na łatwiznę i sięgnąłem po jego krótkie anglojęzyczne opowiadanie pt. „Opowieść przybysza” opublikowane w zbiorowym tomie, pt. „Opowieści uchodźcze”. Tom ten został wydany 23 czerwca 2016 r. nakładem niezależnego wydawcy z Manchesteru „Comma Press”. „Refugee Tales” zawiera takie historie, jak: „Opowieść kierowcy ciężarówki” Cleave’a, „Opowieść o zatrzymanym” Ali Smith i „Opowieść cierpliwości” Patience Agbabi. Początek tego tomu bierze się z powstałej przed kilkoma laty organizacji charytatywnej dla uchodźców „Gatwick Detainees Welfare Group”, która wysyła wolontariuszy do dwóch „ośrodków detencyjnych” (obozów niezdefiniowanego aresztu) na lotnisku Gatwick, aby rozmawiać z setkami przetrzymywanych tam osób. I pomagać im.

Czytam opowiadanie Noblisty:

„Przyleciałem samolotem. Może to zabrzmieć dziwnie – w jaki inny sposób? Niektórzy szli. Wielu utonęło. Byli zdesperowani. Nie byłem zdesperowany, ale bardzo się bałem, bo bardzo rozgniewałam niektórych ludzi. Moim przestępstwem było powiedzenie dziewczynom, które uczęszczały do ​​mojej szkółki niedzielnej, że nie powinny zgadzać się na obrzezanie. Moja niedzielna szkoła miała być lekcją czytania i pisania, ale w każdy możliwy sposób przemycałem dobrą nowinę. Powiedziałem im, że obrzezanie to okaleczenie narządów płciowych oraz barbarzyńska i zacofana praktyka. Mężczyźni zmuszali do tego kobiety, żeby wiedziały, że są śmieciami. Prawdziwym zamiarem było zranienie ich, sparaliżowanie i kontrolowanie. Kiedy nadszedł dzień, w którym dziewczęta zgodziły się na cięcie, sześć z nich odmówiło. Nie było mnie tam, ale odkryłem, co wydarzyło się tej samej nocy, kiedy usłyszałem gniewne głosy na zewnątrz mojego domu, wzywające mnie, abym wyszedł i chcieli mi wlać za relacje z ich córkami. Była to wioska muzułmańska w kraju muzułmańskim i chociaż jestem ich rodakiem, jestem też chrześcijaninem, który został oskarżony o utrzymywanie relacji z ich córkami. Możesz sobie wyobrazić moje przerażenie.”

Nie, nie zamierzam przekładać całości tego krótkiego opowiadania. Chciałem tylko dać posmak tego, czym są te akurat opowieści Guraha, choć temat uchodźctwa, pielgrzymowania powraca na kartach jego powieści wielokrotnie. (Tyle zdążyłem się zorientować) 

Cały tom opowiadań otwiera coś na kształt poematu:

„Ten prolog nie jest wierszem / Jest aktem powitania / Zapowiada on / Że ludzie, którzy są tu i teraz / Odrzucają warunki / Debaty kryminalizującej / Przemieszczanie się ludzi” – to jest fragment wiersza Davida Herda. „Aby zrobić z języka angielskiego słodycz… / Dlatego Chaucer opowiadał swoje historie. / Jak bardzo potrzebujemy angielskiego / Aby znów stać się słodkością.”

Podczas tego specjalnego wydarzenia, po tym tomie wydano jeszcze trzy następny, choć podobne, bo wydarzenie powtarza się co roku: znani w United Kingdom pisarze czytają swoje opowieści na imprezach publicznych każdego wieczoru, w szczelnie zapełnionych salach, z opowieściami zebranymi przez Comma Press, o których mówi się, że oferują „rzadkie, intymne przebłyski niewypowiedzianego cierpienia”.

Jednak ciekawa jest ta obecność tegorocznego Noblisty w tym tomie. No bo jakby temat uchodźctwa był niezwykle nabrzmiały w Europie w 2015, ale dzisiaj stał się też taki na wschodnich jej granicach, na granicach Unii Europejskiej z Białorusią i — pośrednio — Rosją. 

Nauczyłem się dzięki Noblowi w tym roku, że istnieje luka w polskich słownikach terminów literackich, zapowiadam, że pracuję nad hasłem „tale”. J. A. Cuddon w „The Penguin Dictionary of Literary Terms and Literary Theory” (na mojej półce stoi  trzecie wydanie Penguin Books z 1992.) pisze na s. 954, że „tale” to

„Narracja pisana (prozą lub wierszem) lub mówiona, w prozie prawie nie do odróżnienia od opowiadania (…). Jeśli jest różnica, to opowieść może sugeruje, że coś jest napisane zgodnie z brzmieniem kogoś mówiącego. Zazwyczaj temat opowieści jest dość prosty, ale sposób powiązania go może być złożony i kunsztowny. Wiele zależy od punktu widzenia pisarza. Można by chyba powiedzieć, że to rodzaj narracji, które R.L. Stevenson, Rudyard Kipling, W.W. Jacobs. Joseph Conrad, Somerset Maugham i William Faulkner lubili pisać i celowali w takich opowieściach, podczas gdy preferowane przez Henry’ego Jamesa. E.M. Forster, Aldous Huxley, Katherin Mansfield i Elizabeth Bowen to opowiadania. Jednak wszelkie takie klasyfikacje mogą być całkowicie mylące, a taki podział nie byłby użyteczny przy klasyfikowaniu krótszych dzieł Poego, Sakiego, Czechowa, Maupassanta i D.H. Lawrence’a czy kilkunastu innych pisarzy.”

No więc wiem teraz, dzięki Abdulrazakowi Gurnahowi, że brakuje w języki polskim opracowania łączącego staroangielskie „tale” z innymi wręcz prasłowami takimi jak saga, skaz czy gawęda. Ale dzięki temu — sławnemu teraz — uchodźcy moi studenci ze storytellingu dowiedzą się także o tym, że podobne historie były w swahili, pierwszym, matczynym języku tegorocznego Laureata. Ten kontekst jest istotny dla opowiadań i powieści naszego Conrada. 

Ale dowiedziałem się także, iż istnieje zbitka językowa „zatrzymanie na czas nieokreślony” (ang. indefinite detention). W Wielkiej Brytanii wspomniana już organizacja charytatywna, która wydała omawiany zbiór opowiadań: „Gatwick Detainees Welfare Group” walczy od 2015 r. z nielegalnym, łamiącym prawa człowieka zjawiskiem przetrzymywania w „miejscach zatrzymania” bez określenia czasu, a niekiedy trwa takie zatrzymanie przez wiele wiele długich lat, bez wyroku, bez procesu. Właściwie to taki nieustający proces…

Pamiętajmy takie słowa: „opowieść”, to nie jest opowiadanie, „zatrzymanie na czas nieokreślony”, to nie jest zwykły areszt, to tortura, zaś „wypychanie” [ang. push-back, znane z polsko-białoruskiej granicy w 2021] to nie jest obrona granic i to nie jest patriotyzm. Bo wypychanie, to wpychanie do ciemnego lasu i na bagna. I szczucie psem policyjnym to nie jest obraz tolerancyjnego znanego z gościnności i publicznego rozmodlenia kraju. 

I tak doszedłem do sedna: nagrody noblowskie pełnią niesamowicie cenną rolę edukacyjną i cywilizacyjną. 

Jak bardzo potrzebujemy języka polskiego, aby znów stał się słodyczą. A nie push-backiem i ujadającym policyjnym psem.

PS. Wpis zmieniony ukazał się 20 października 2021 w Więzi

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.