
Wiele mówiło się niegdyś o atrakcyjności pracy na uczelniach, że nienormowany rytm pracy, że długie wakacje, sporo przerw w dydaktyce, małe grupy studenckie… Wydaje się, że wszystko to należało już dawno między bajki włożyć.
John Ross, nomen omen, 1 stycznia 2020 (w święto Nowego Roku na całym świecie) w ostatnim Times Higher Education pisze o tym, że po przerwie świątecznej naukowcy prawdopodobnie nie wrócą na uczelnie wypoczęci. Powołuje się na publikacje australijskich badaczy zdrowia (Adrian Barnett, Inger Mewburn, Sara Schroter), którzy w grudniu ubiegłego roku opublikowali wyniki badań nad danymi dotyczącymi godzin (i pory dnia) składania do redakcji czasopism naukowych maszynopisów artykułów i recenzji naukowych. (Było ich odpowiednio prawie 50 tys. i 76 tys.). W konkluzji autorzy badania wskazują, że „kultura nadgodzin (przepracowywania się)” nie jest wcale metaforą w przypadku naukowców.
Przebadano publikacje w latach 2012-2019, zatem jest to badanie z lat ostatnich, aktualne. Przy czym chodziło o czasopisma medyczne składane w otwartych systemach informatycznych ułatwiających redakcje czasopism. Metody badawcze były statystyczne.
Jednym z czynników ważnych dla tego badania jest rozwinięta na całym świecie kultura cyfrowa i jej możliwości: już dawno wiadomo, że w świecie korporacji problemem są e-maila od szefa, które przychodzą po godzinach, przed północą, domagające się działania na rzecz firmy.
W świecie akademickim problemem wynikającym z rozwijającej się kultury cyfrowej mogą być też e-maile od studentów po północy z pracami zaliczeniowymi na już.

Dodatkowymi obciążeniami są także różne zadania administracyjne. Badacze australijscy wskazują na to, że te obciążenia nie są jakimś czynnikiem iluzorycznym, gdyż to one wskazywane są w różnych ankietach jako przyczyny rezygnacji z kariery naukowej przez młodszych pracowników i doktorantów.
Jednak naukowcy obciążeni dydaktyką i administracją (ankiety, sprawozdania, kwestionariusze, badania) muszą sobie radzić, no i pracują naukowo nad tekstami głównie po godzinach. Wyobrażam sobie, że w naukach medycznych same badania laboratoryjne lub/i kliniczne wykonywane są w trakcie pracy w miejscu pracy. Jednak robota nad tekstami, to co innego. Autorzy nie piszą o tym, jednak warto od razu zauważyć, że praca nad tekstem naukowym, to także praca humanistyczno-społeczna nad komunikowaniem swojego badania i wyników. Potrzebujemy skupienia w dłuższym czasie, aby napisać artykuł czy recenzję.
Miałem ostatnio rozmowę z ambitnym niegdyś doktorantem, który zmienił się w sceptyka, jeśli idzie o wartości akademickie. W trakcie tej rozmowy z nim usłyszałem pogardliwą opinię na temat wynagrodzenia za recenzje pracy doktorskiej: ile czasu zajmuje taka recenzja, kilka godzin? Skąd takie koszty przewodu doktorskiego? Trudno jest wyjaśnić ludziom spoza akademii, że ustawowo jest na to dwa miesiące przeznaczone, jednak ile to godzin, trudno jest określić. Potrzeba kilku dobrych wielogodzinnych sesji. 300 stron lektury doktoratu, to nie jest tylko te 300 stron, trzeba posprawdzać źródła, poszperać w notatkach, sięgnąć do literatury. Zatem praca nad recenzją i artykułem naukowym wymaga prawdziwych wielogodzinnych sesji skupienia. Prawdziwego maratonu skupienia.
Według wspomnianego badania nad publikacjami, naukowcy belgijscy, niemieccy i szwajcarscy okazali największą niechęć do wysyłania e-mailem artykułów i recenzji na święta. Skandynawowie byli jednymi z najmniej skłonnych do przedstawienia wyników swojej działalności poza godzinami pracy.
Były różnice kulturowe między krajami względem godziny przesyłania artykułów: naukowcy z Chin opublikowali wiele artykułów tuż po północy, a Brazylijczycy wysyłali swoje kontrybucje godzinę lub dwie później.
Skandynawowie i Amerykanie z Północy (USA i Kanada) preferowali poranne godziny pracy. Australijczycy, Nowozelandczycy, Brytyjczycy i Niemcy — wczesne popołudnie, podczas gdy Francuzi, Włosi i Hiszpanie robili wiele rzeczy na wieczór.
Warto zauważyć, że badanie to nie dotyczy innych dyscyplin niż medyczne oraz że nie uwzględniono także danych z Polski. Chociaż wyraźnie widać pewne tendencje różnic kulturowych, to autorzy jak i John Ross wskazują na uniwersalizm „pracy twórczej”, to jest pisania artykułu czy recenzji. Praca taka wymaga długiego skupienia. Dlatego kultura cyfrowa, można powiedzieć, daje duże możliwości wykorzystywania nienormatywnego rytmu pracy.
Pytanie tylko, czy taka praca jest higieniczna? I czy może jeszcze dzisiaj być atrakcyjna?

W tym kontekście warto przypomnieć jedną z dyskusji, które mięliśmy ostatnio na forach społecznościowych. Pierwsza szkoła doktorska na UAM zyskała sławę na tych forach szczególnym wykładem inauguracyjnym, pt. „Globalna nauka: dlaczego jej istotą jest nierówność i co z tego wynika dla młodych naukowców?” (http://cpp.amu.edu.pl/pl/new-amu-doctoral-school-for-600-phds-opened-inaugural-keynote-speech-by-marek-kwiek/?fbclid=IwAR1TaK1Lp_sz_Q6GXQz4GKIfo2gsyD-lDtX9aXcVYrKAHVvZh8nJnh14l1c) ,który wygłosił jeden z głównych inspiratorów reformy Gowina i jeden z jej entuzjastów prof. Marek Kwiek. Zastanawia mnie, jak nasza własna perspektywa badawcza może nas oślepić… Pochwała nierówności zaprezentowana przez prof. Kwieka i akceptacji (entuzjastyczna) nowych reguł gry „publish or perish” są szczególne…
Czy będziemy mieć jeszcze chętnych do pracy naukowej w takich warunkach? Czy będziemy mieć dobrych kandydatów na studia doktoranckie?
Jak wskazują badacze australijscy i John Ross praca po godzinach na uczelniach jest koniecznością. Jeśli praca twórcza ma być w centrum uwagi naukowców i doktorantów, to jakie warunki trzeba im stworzyć? Na pewno odpowiedzią nie jest zasada „publish or perish”, ani też odpowiedzialność zbiorowa nałożona na członków dyscyplin naukowych na uczelniach przez algorytmy finansowania uczelni. Kreatywność ludzka i inwencja, a także innowacja nie biorą się z wyścigu szczurów. Kreatywność wymaga indywidualności, czasu, wieloetapowego procesu. Jest jak produkcja wina, albo gotowanie dobrej potrawy.
Szczęśliwego Nowego Roku!
skrót od słowa tysiąc to tys., a nie tyś.
PolubieniePolubienie
Dziękuję, poprawiłem
PolubieniePolubienie