Publikacja 13.02, update: 14.02.20 Prestiżowy tygodnik brytyjski specjalizujący się w szkolnictwie wyższym i nauce Times Higher Education opublikował dzisiaj obszerną relację na temat ostatnich planów nowelizacji prawa o szkolnictwie wyższym, które ogłosił minister Jarosław Gowin 30 stycznia 2020 r. Tak się złożyło, iż tego samego dnia w polskim Sejmie odbyło się posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży z udziałem ministra Gowina.

Jak donosi Times Higher Education w osobie redaktora Johna Morgana, polscy naukowcy zaniepokojeni są wpływami na nowe prawo ultrakatolickiej grupy Ordo Iuris, która teraz interesuje się regulacjami w prawie dotyczącym „wolności słowa” na uczelniach. Zmiany wedle naukowców w Polsce zapewnią swobodę wypowiedzi w przestrzeni publicznej na uniwersytetach radykalnym antyaborcjonistom, czy zaprzeczającym katastrofie klimatycznej. Mogę to potwierdzić, takie obawy znam z bezpośredniej komunikacji, z oświadczenia Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej i z rozlicznej korespondencji, jak również z publikacji listu otwartego Przemysława Pietrzaka czy blogów Jana Hartmana.
Inspirator nowelizacji, fundacja Ordo Iuris, dumny jest także ze swojego niesławnego projektu, który w swoim czasie przepadł w zdominowanym przez PiS parlamencie, o całkowitym zakazie aborcji i karaniu zgwałconych matek.

Przypomnę, że wedle ministerstwa: „W projekcie noweli Konstytucji dla Nauki wprowadzono sformułowanie „wolność wyrażania poglądów”. W związku z tym art. 3 ust. 1 ustawy po zmianach brzmi: „Podstawą systemu szkolnictwa wyższego i nauki jest wolność nauczania, wyrażania poglądów, twórczości artystycznej, badań naukowych i ogłaszania ich wyników oraz autonomia uczelni”.”
Jarosław Płuciennik osobiście zadał na posiedzeniu Komisji EMiN pytanie ministrowi dotyczące planowanych zmian w Ustawie w art. 3. Pisałem o tym w poprzedniej publikacji w GW.
Pytania brzmiały: Czy uczelnie i instytucje naukowe mają teraz zajmować się poglądami, czyli opiniami poszczególnych osób? W wolności poglądów nie ma nic złego, nie może być nic złego, art. 54 Konstytucji RP z 1997 r. gwarantuje wolność głoszenia poglądów Art. 54. „Zasada wolności poglądów. 1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. 2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.”
Zatem jakie jest uzasadnienie wprowadzenia tych ostatnio proponowanych przez Jarosława Gowina zapisów, skoro wolność poglądów jest gwarantowana konstytucyjnie? Dlaczego minister upolitycznia debaty akademickie?
W trakcie dyskusji poseł, którego nazwiska nie pamiętam, zadał pytanie Ministrowi, czy definicja małżeństwa będzie odwoływać się do innych niż genetyczne ustaleń dotyczących płci. Świadczyło to wymownie o próbie upolitycznienia tej sprawy.
Przypomniałem zatem, że ministerstwo powinno mieć świadomość, iż istnieją różne nauki poza uwielbianą przez Ministra bibliometrią (mierzącą wpływ i znaczenie publikacji naukowych wskaźnikami ilościowymi) oraz genetyką, że socjologia, kulturoznawstwo, czyli nauki o kulturze i religii, jak chce ministerstwo, to także równoprawne nauki, w których akurat płeć jest konstruktem kulturowym. Istnieją różne metodologie i różne wspólnoty eksperckie w wielości nauk.
Dlaczego zatem taka zmiana w prawie? Jakie jest uzasadnienie.
O co zatem idzie w zmianie zaproponowanej przez ministerstwo?
Odpowiedź ministra była bardzo arogancka: na argument o upolitycznieniu, zarzucił upolitycznianie mnie samego w tej kwestii. Rolą ministerstwa jest umożliwienie ścierania się poglądów, zaś przywołane przeze mnie jakoby „gender studies” to jak strzał kulą w płot (mówiłem o kulturowej konstrukcji płci, nie o gender studies, choć i one przecież są dziedziną wiedzy). Przy okazji Minister Gowin odniósł się do podobnych obaw wyrażonych przez posłankę Barbarę Nowacką (pytała o antyszczepionkowców i płaskoziemców i ich prawo do głoszenia poglądów na uczelniach): wg Jarosława Gowina nowelizacja jest niezbędna. Nie można zabronić głoszenia poglądów.
Według stronniczego streszczenia „debaty” w PAP nasza wymiana wyglądała tak: „Obecny na posiedzeniu komisji prof. Jarosław Płuciennik z Uniwersytetu Łódzkiego zgłosił obawę, że projekt ma na celu upolitycznienie sytuacji na uczelniach i że może on doprowadzić do sytuacji, iż trzeba będzie się tam liczyć z poglądami nienaukowymi. Komentując jego wypowiedź, Jarosław Gowin powiedział: „zachęcam do lektury przepisów w kontekście całej ustawy. Oraz bardzo bym apelował do przedstawicieli świata naukowego, by to oni nie upolityczniali uczelni, bo takie tony w wypowiedzi pana profesora zabrzmiały” – powiedział.”
Muszę skorygować, że ja właśnie pytałem o uzasadnienie w świetle istnienia w naszym prawie odpowiednich i wystarczających regulacji. Cytowałam także Konstytucję.
Mogę jedynie wnioskować zatem, że wedle ministra Gowina eliminowanie z przestrzeni akademickiej poglądów np. homofobicznych (a to jest w istocie casus skandalu z dr. Ewą Budzyńską, prof. z UŚ) to jest „powrót do czasów słusznie minionych.” Warto może przypomnieć, że ustawa umożliwiająca prześladowanie homoseksualistów i innych osób z grupy LGBTQ+ jest otwarcie popierana przez reżim Putina, który podpisał specjalną ustawę w 2013 r., mającą „chronić przed gejowską propagandą”. Nie sposób też nie pamiętać, że homoseksualiści ginęli także w Auschwitz, zaś w PRL byli prześladowani i rejestrowani przez tajną policję. Na marginesie, polecam zarówno Timothy Snydera Drogi do niewolności jak i klip na YouTube Hoziera, który odwołuje się do sytuacji homoseksualistów Rosji Putina.
Zatem stawiam pytanie: czy ministerstwo ulegając wpływom radykalnych i sekciarskich grup nacisku próbuje blokować standardy europejskie, jeśli idzie o regulacje mowy nienawiści i zasady tolerancji? Zastopować stosowanie europejskich standardów dotyczących uznania różnorodności ludzkiej oraz tolerancji dla różnych wyznań, ras oraz orientacji? Czy ministerstwo pragnie w tej sposób zamknąć możliwą krytykę przez naukowców mowy nienawiści? Czy nowelizacja Ustawy ma być ustanowieniem w uczelniach tzw. stref wolnych od LGBT?

Trzeba bić brawo, jeśli pragnie Pan minister przejść do historii jako ten, który wprowadza getto ławkowe dla osób LGBTQ+, proszę to otwarcie powiedzieć, Panie Ministrze. Ale potem proszę nie udawać europejczyka i nie prosić o unijne pieniądze wsparcia na projekty naukowe.
We wspomnianym materiale w Times Higher Education mgr Łukasz Bernaciński, członek Ordo Iuris, uczestnik studiów doktoranckich na Uniwersytecie Łódzkim, powiedział, że organizacja opublikowała w styczniu raport opisujący kluczowe „naruszenia” wolności słowa na polskich uczelniach w ostatnich latach. Ordo Iuris, dodawała, „sporządził projekt ustawy”, który przedstawił ministrowi nauki i szkolnictwa wyższego Jarosławowi Gowinowi. Szukałem tego raportu w sieci i nie znalazłem. A może on pozostaje jedynie do użytku ministra? No bo projekt do użytku ministra został przekazany. Ale raport? Gdzie ten rzetelnie brzmiący w uszach „raport”? Proszę go upublicznić! [aktualizacja 17.02.2020, okazuje się, że faktycznie zestawienie na stronach Ordo Iuris można znaleźć tutaj, ale obejmuje ono luźne zestawienie dwudziestu siedmiu wydarzeń od 2008 r., których nie można uważać, za naruszenie wolności akademickiej, gdyż są to w swojej przeważającej większości np. odwołane wykłady na nienaukowe tematy, wcześniej zapowiadane jako współorganizowane przez jakiś instytut bądź wydział, albo odwołanie drastycznej wystawy propagandowej antyaborcjonistów].
„Projekt spotkał się z dużym zainteresowaniem, dlatego ministerstwo postanowiło rozpocząć prace nad zmianą prawa” – kontynuował wedle THE Bernaciński. „Obecnie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego opracowało projekt ustawy oparty na projekcie przedłożonym przez Instytut Ordo Iuris.”
Członek Ordo Iuris powiedział też reporterowi THE, Johnowi Morganowi, że kontrowersje na Śląsku miały „bezpośredni wpływ” na zainteresowanie Ordo Iurisa tą kwestią. Powiedział kłamliwie, że studenci byli „oburzeni chrześcijańską koncepcją rodziny, nauczaną w oparciu o naukowe podstawy i badania”. Przecież w tych protestach i oburzeniu chodziło o coś innego: „Studenci postawili wykładowczyni kilka zarzutów: poglądy homofobiczne, dyskryminacja wyznaniowa, wypowiedzi krytyczne wobec wyborów życiowych kobiet dotyczących m.in. przerywania ciąży oraz przekazanie informacji niezgodnych ze współczesną wiedzą naukową.” (tutaj opis całej sprawy)
Ministerstwo wypiera się wpływu na nowe prawo fanatyków. Wedle THE: „Rzecznik ministerstwa powiedział, że Ordo Iuris „nie uczestniczył w przygotowaniu projektu”, ale był „jedną z wielu organizacji i instytucji… zaproszonych do udziału w fazie otwartych konsultacji publicznych”.
Pytam zatem publicznie, czy mogę prosić listę tych innych organizacji i instytucji publicznych zaproszonych — podkreślam tę datę — przed 30 stycznia 2020 — do udziału w konsultacjach publicznych? Czy może ta lista jest tak tajna, jak była do niedawna lista poparcia nowych członków neo-KRS?
W artykule w THE powiedziałem redaktorowi Johnowi Morganowi, że członkowie projektowanego przez nowelizację komitetu przy ministrze byliby „jak sędziowie dyscyplinarni, którzy wprowadzą duży nacisk na naukowców, którzy będą się bać radzenia sobie z wieloma problemami, ponieważ będą bali się utraty pracy ”, i dodałem także „Jest to filozofia, którą można opisać dwoma słowami: dyscyplina i karanie”. Faktycznie obawiam się, że proponowane prawo jest sposobem „dopuszczenia wyrażania poglądów w środowisku akademickim”, potencjalnie zapewniając platformę na uniwersytetach dla tych w Kościele katolickim, którzy walczą o całkowity zakaz aborcji lub zaprzeczają zmianom klimatu.
Jak wskazuje analiza projekt nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym wprowadza również wątpliwy i niebezpieczny system monitorowania swoiście rozumianej wolności wyrażania opinii. Ministerstwo chce utworzyć komisję specjalną: Komisję Wolności w Szkolnictwie Wyższym i Systemie Nauki. Komitet będzie się składał z 9 osób, z których 4 zostanie ogłoszone przez ministra. Resztę członków powołuje Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej oraz Krajowa Reprezentacja Doktorantów. Pytanie brzmi, czy taka instytucja jest potrzebna? Polska Konstytucja zapewnia wystarczające gwarancje wolności wyrażania opinii (podobnie jak w przypadku innych swobód konstytucyjnych). Mamy prawo do rzetelnego i publicznego wysłuchania każdej sprawy przed właściwym, bezstronnym i niezależnym sądem (art. 45). Zgodnie z wolnością wypowiedzi w Polsce mamy ochronę zapewnianą przez prawo cywilne (ochrona dóbr osobistych) i kodeks karny (przestępstwa zniewagi i zniesławienia). Konstytucja i ustawy gwarantują prawo do odwołania się od orzeczeń i decyzji wydanych w I instancji, a każdy ma prawo zwrócić się do Rzecznika Praw Obywatelskich o pomoc w ochronie jego wolności lub praw naruszonych przez organy władzy publicznej. Ta ochrona jest wystarczająca i odpowiednia, a wspomniane środki tworzą spójny system. Powołanie nowych komisji przez prawodawcę musi budzić wątpliwości co do jego zamiarów. Istotą wolności, w tym wolności wyrażania opinii, jej autonomii, jest jak najszerszy zakres swobów, a nie kontrola ze strony państwa. Nie ma potrzeby tworzenia takich organów jak Komisja Wolności w Szkolnictwie Wyższym i Systemie Nauki.
Komisja ds. Nauki obradowała 2,5 godziny, przy czym większość czasu zajęły wypowiedzi ministra i wiceministrów. Mieliśmy doprawdy bardzo mało czasu, żeby zaprezentować swoje pytania w odpowiedni, racjonalny i uzasadniony sposób. Taka Komisja powinna obradować kilkanaście godzin przy udziale wielu, wielu innych podmiotów. Nie powinna stanowić listka figowego dla Ministra, który pragnie ulegać wpływowi fanatycznej organizacji społecznej (to nawet nie stowarzyszenie, tylko Fundacja założona przez inną fundację, mająca Piotra Skargę jako patrona, ale nazwą alternatywną jest dumnie brzmiący Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris). Taka debata nie jest debatą, jest ceremonialnym utrwalaniem hegemonii ministerstwa nad nauką w Polsce. Ministerstwo Nauki wprowadza kaganiec dla nauki (przypominam, że nauką w Polsce nazywa się także nauki humanistyczne i społeczne) nazywając te swoje działania troską o wolność słowa (w istocie opinii). Szkoda, że nie wynikają one z troski o wolność badań naukowych. I troski o studentów.
PS. Nowomowa obecnego ministra jest przygnębiająca: ustawa, w której w ostatnim momencie wprowadzono kilkaset poprawek (w lipcu 2018 r.), nazywa się Konstytucją dla Nauki. Ustawa, która realizuje wizję sprzed 20 lat, to Ustawa 2.0. No i wszechobecna DOSKONAŁOŚĆ, które to słowo jest szczytem nowomowy w Public Relations. O tym także już powstały artykuły naukowe. (Włoskowicz, Wojciech. „NOWOMOWA PSEUDOMETANAUKOWA? O JĘZYKU POLSKIEJ POLITYKI NAUKOWEJ”. Poradnik Językowy, t. 10, nr 769, 2019, s. 35–47, doi:10.33896/PorJ.2019.10.3.)
PS.2. Właśnie trwa przerwa międzysemestralna na mojej uczelni. Na Komisji Nauki w polskim Sejmie byłem obecny jako zainteresowany nauką obywatel. Społecznie. Prywatnie, choć politycznie, bo interesują mnie sprawy publiczne.
14 lutego 2020
Jarosław Płuciennik (prof. nauk humanistycznych, kulturoznawca, literaturoznawca, kognitywista, historyk idei)
Anna Rakowska-Trela (dr hab. nauk prawnych, konstytucjonalistka)
Zmieniona wersja tego wpisu została opublikowana w Gazecie Wyborczej 14.02.2020 r. TUTAJ

Ten raport fanatyków jest tutaj: https://ordoiuris.pl/node/1615
PolubieniePolubienie