
Najnowsze wieści ze świata edukacji i nauki, ze świata i Polski. Edukacja cyfrowa w Polsce? Zapomnijmy…
Chcesz posłuchać tego artykułu, kliknij tutaj podcast pt. Polska fika na Anchor.fm.
Jeśli chcesz obejrzeć materiał wizualny to możesz to zrobić tutaj

Mamy do czynienia z cywilizacyjną rewolucją informatyczną, która prędzej czy później dotrze także do świata edukacji. Jak donosi The Economist (29.01.2022), niedługo do kodowania informatycznego nie będzie trzeba informatyków, to już się dzieje, wszyscy możemy stać się koderami, awangardą cyfryzacji stają się obywatelscy programiści. Już wiele lat temu w 2017 r., Chris Wanstrath, współzałożyciel witryny GitHub, zadeklarował, że „przyszłością kodowania jest brak kodowania”. Nowoczesne narzędzia pozwalają każdemu na pisanie oprogramowania przy użyciu samych interfejsów wizualnych typu „przeciągnij i upuść” (bez kodu) z odrobiną kodu (niski kod). Kod jest generowany automatycznie bez wiedzy użytkownika.
Marzenie o kodowaniu bez kodu ujawniło się już w latach 60. XX wieku. Rewolucją jednak jest teraz crowdsourcing (ilość zaangażowanych w pracę w sieci przechodzi w jakość) i możliwość pracy w chmurze. Programiści nie znikną, ale oprócz nich wyłania się zupełnie nowy obszar pracy i nowych zawodów, które będą cyfrowe, a jakże, ale niezwiązane z tradycyjną informatyką i tradycyjnym programowaniem.
Jednak w Polsce mamy cywilizacyjne tąpnięcie, nie ma w szkołach edukacji cyfrowej, także przez złą politykę w pandemii. Jak donosi dzisiaj dziennik „Rzeczpospolita” (Anita Błaszczak): „Zdalna nauka szkodzi naszym dzieciom”.
Oczywistością dla rodziców dzisiaj jest, że młodsze dzieci przegrywają nieudolną politykę edukacyjną zwłaszcza w pandemii ze względu na to, że uczenie się stacjonarne w klasach wzmacnia relacje między dziećmi, w związku z tym dzieci pandemii skazane są z jednej strony na osamotnienie, z drugiej na wpływy świata cyfrowego, na które polska szkoła nie uodparnia, bo nie uczy wcale poruszania się po świecie cyfrowym, edukacja cyfrowa w Polsce leży, nie są nią obecne w polskich szkolnych klasach anachroniczne elementy informatyki.
Dominacja zdalnego nauczania wywołała duże straty edukacyjne także wśród polskich uczniów. Na świecie miało to także złe skutki (choćby w USA), jednak w Polsce sprawa wyglądać będzie jeszcze gorzej, bo dokłada się do pandemii anachroniczny system oświaty wprowadzany przez min. Zalewską i min. Czarnka: zamiast edukacji cyfrowej dzieci w szkołach zmuszane są do lektury „Chłopców z placu broni”, bo Jarosław Kaczyński pamięta ze szkoły, że taka lektura kiedyś była. Przypomnę, że politykę w Polsce przez ostatnie niemal 7 lat dyktuje cyfrowy analfabeta.
Można przypuszczać, że dzieci poradzą sobie wielorako z tym problemem, skutkiem mogą być nie tylko niższe zarobki i wzrost nierówności. To co robi PiS z edukacją jednoznacznie prowadzi nas do prywatyzacji przestrzeni publicznej: rodzice bogaci będą posyłać do lepszych w tych okolicznościach szkół prywatnych, w których edukacja będzie wyglądać lepiej (choć też nie do końca dobrze ze względu na idiotyczne tzw. minima programowe i całą filozofię edukacji reprezentowaną przez „przedmiotowy” kierunek kształcenia).
Ale jak wynika z badań ekspertów Fundacji Naukowej Evidence Institute (badali uczniów i tak elitarnych, bo warszawskich szkół), które cytuje Rzeczpospolita, to także uczniowie II i III klas szkół średnich, których objęło zdalne nauczanie w czasie pandemii, gorzej sobie radzą z matematyką, rozumowaniem w naukach przyrodniczych i w czytaniu ze zrozumieniem niż ich poprzednicy, którzy uczyli się stacjonarnie. Na negatywny wpływ pandemii nakłada się przygnębiająca likwidacja gimnazjów. Wiem, co to oznacza, bo mój starszy syn to przechodził. Kończy teraz ostatnią klasę licealną utworzoną specjalnie dla tych z likwidowanych gimnazjów.
Minister Czarnek, niestety, nie ma żadnego remedium na polską edukację, jego pseudo reformy prowadzą tylko do pogłębiania cywilizacyjnych zaległości Polski. Jedyną ofertą PiS są zmiany kadrowe, usuwanie jednych i zastępowania ich drugimi, zazwyczaj mniej kompetentnymi i zaczadzonymi ultrakatolicką ideologią (vide tzw. lex czarnek w odniesieniu do kuratorów). Czas z tym skończyć, minister Czarnek musi przestać szkodzić polskim uczniom, po prostu cywilizacyjnej przyszłości Polski.
Dalsze trwanie Czarnka na stanowisku ministra edukacji to nie tylko sprawa dzieci w szkołach, ale także studentów na uczelniach. Obyśmy nie szli drogą Turcji, w której studenci i pracownicy jednego z większych uniwersytetów w Turcji (Boğaziçi) obawiają się represji po zwolnieniu dziekanów. Jak pisze 31 stycznia 2022 r. Times Higher Education, to zwolnienie trzech wybranych dziekanów z Uniwersytetu Boğaziçi, może oznaczać ponowny atak na autonomię instytucjonalną i wolność słowa na tureckich uniwersytetach. Dymisje dziekanów mają bowiem związek ze studenckimi protestami w czasie objęcia funkcji rektora lojalisty wobec prezydenta kraju, Recepa Tayyipa Erdoğana w styczniu 2021 r.
Jeśli nadal minister Czarnek będzie naszym ministrem od wszelkiej edukacji (na wszystkich poziomach), to edukacyjny polexit będzie się dokonywał dalej. I w końcu znajdziemy się w sytuacji takiej jak Wielka Brytania, choć kilkakrotnie gorzej, bo my nie mamy postkolonialnych zysków z USA i Commonwealth.
John Morgan 31 stycznia 2022 pisze w Times Higher Education, że Wielka Brytania ostrzegła przed „exodusem” talentów badawczych. Unijne uniwersytety starają się przyciągnąć naukowców z Wielkiej Brytanii, ponieważ spory między Brukselą a Westminsterem opóźniają porozumienie badawcze. W tle sporu jest Protokół z Irlandii Północnej.
Gdyby Wielka Brytania znalazła się poza Horizon Europe, jedną z głównych strat byłoby to, że naukowcy pracujący na etatach w Wielkiej Brytanii nie byliby już uprawnieni do grantów ERC – prestiżowego systemu czasami określanego jako „Liga Mistrzów badań” lub „mini -Nagrody Nobla”.
Rządowi specjaliści UK argumentują, żeby UE szybko znalazła kompromis, ale ja nie wiem, dlaczego UE miałoby na tym zależeć: z jednej strony jest mi oczywiście przykro za moich przyjaciół w Wielkiej Brytanii, którzy nie głosowali za Brexitem, a oni mają być przez to karani brakiem grantów. Z drugiej jednak strony, wyłom w polityce względem kraju, który opuścił wspólnotę może oznaczać osłabienie jej samej. Bruksela nie powinna ustępować.
Czy chcemy iść drogą Turcji? Czy chcemy wypaść z obiegu finansowania nauki UE? Czarnek to cywilizacyjna zapaść i bieda dla naszych dzieci.
PS. 4 lutego Gazeta Wyborcza opublikowała zmieniony artykuł, w wydaniu elektronicznym 6 lutego.