
Zełenski w czerni, Stubb na greenie, list żony do Melanii – polityka dziś to teatr imponderabiliów. A Nawrocki? Zamiast być „szeptuchą Trumpa”, zostałby co najwyżej „sapaczem” na siłowni.
Polityka międzynarodowa coraz częściej rozgrywa się w świecie imponderabiliów – rzeczy pozornie lekkich, nieważkich, a jednak decydujących o obrazie i sile przywództwa. Wystarczy spojrzeć na ostatnie dni: Wołodymyr Zełenski zakłada czarny garnitur (zachowując jednak swój styl) i wręcza Donaldowi Trumpowi list od żony – prosty gest, który na chwilę przejmuje inicjatywę w medialnym spektaklu. Alexander Stubb, prezydent Finlandii, gra w golfa z Trumpem i zyskuje w oczach szwedzkich komentatorów miano „Trumpviskaren” – tego, który potrafi szeptać byłemu prezydentowi do ucha w chwilach, gdy dyplomacja formalna zawodzi. (tak jakby „ucho Trumpa”, czyli zausznika, albo zaklinacza, szeptuchy)
A Nawrocki? No cóż. Polski prezydent marzy pewnie, by i do niego przylgnęła taka etykieta. Problem w tym, że jego naturalnym środowiskiem są raczej ustawki kibolskie, ring bokserski i siłownia niż pole golfowe. Trumpa można próbować przekonać na greenie (część pola golfowego wokół dołka) albo ująć symbolicznym gestem – ale nie imponując liczbą wyciśniętych kilogramów na ławce. Nawrocki mógłby być co najwyżej „szeptaczem” na siłowni, a nie w Białym Domu.
W epoce, gdy polityka staje się teatrem gestów, ubrań i rytuałów, Nawrocki pozostaje uwięziony w estetyce ciężaru – dosłownego i metaforycznego. A tymczasem prawdziwa gra toczy się gdzie indziej: w eleganckim niekonwencjonalnym czarnym garniturze, w dyskretnym liście i w cichym szeptaniu na polu golfowym.

Ps. Edytowałem synonimy „szeptacza” 22.08.2025