Wiele się pisze o postępującej na całym świecie polaryzacji stanowisk. Dotyczy to także Polski. Można przypuszczać, że owa polaryzacja wspierana i wywoływana jest przez technikę, i wszechobecną cyfryzację naszego życia oraz rolę platform społecznościowych i mediów w ogólności. Jednak można zobaczyć także zjawiska, które wskazują raczej na budowanie się nowych figur i ich konstelacji. A dotyczy to moje twierdzenie zarówno zjawisk społecznych polskich jak i międzynarodowych. Symbolem nieoczekiwania, zaskoczenia i niepokoju jest oczywiście słynny „czarny łabędź”, o którym już powstały tomy opracowań — wydaje nam się, że łabędzie mogą być tylko białe, jednak nagle odkryta zostaje mała wyspa, na której ludzkość znajduje łabędzie czarne. Ludzkość zabijana była przez bakterie i wydawało się, że tak już będzie, ale wymyślono penicylinę. COVid-19 wystarczająco jasno pokazał nam, że niewyobrażalne stoi ciągle za progiem, że musimy nauczyć się żyć w stanie stałej niepewności, trwałego stanu niekontrolowanego świata. Czarne łabędzie się zdarzają.

Jednym z ciekawych naukowców piszących o konieczności nauczenia się życia z niepewnością jest Hartmut Rosa, niemiecki, znany na świecie i w Polsce, socjolog i politolog, badacz i wykładowca Uniwersytetu Friedricha Schillera w Jenie oraz dyrektor Kolegium Maxa-Webera na Uniwersytecie w Erfurcie. Od 2011 roku jest rzecznikiem grupy badawczej zajmującej się krytyką wzrostu i przyśpieszenia gospodarczego. Jest autorem uznanych współczesnych książek, będących diagnozami współczesności „Beschleugning” (Przyspieszenie) i „Resonanz” (Rezonans). W języku polskim ukazała się eseistyczna książka „Przyspieszenie, wyobcowanie, rezonans. Projekt krytycznej teorii późnonowoczesnej czasowości” (2020).

Według jego najnowszej książki wydanej po szwedzku pt. „Czego nie możemy kontrolować. O naszych relacjach ze światem” (2021) dążenie do kontrolowania świata jest cechą wyróżniającą nowoczesności, jest to modus vivendi, kulturowy sposób życia. Problem oczywiście, że całkowicie znany, zaplanowany i kontrolowany świat byłby po prostu martwy. Bez niepewności nie ma życia. Jednocześnie, jak wskazuje np. filozof kognitywista Peter Gärdenfors, to dążenie do kontroli jest motorem rozwoju wiedzy, wiedza daje wrażenie kontroli rzeczywistości.
Można wskazać, że krytyka pewności siebie, pychy, arogancji człowieka jest odwieczna, świadczy o tym choćby i to, że największym przewinieniem w tragedii greckiej była właśnie hybris, pycha, prowadząca do zaślepienia. W Biblii mamy także „zatwardziałość serc”, która jest niezdolnością do dokonania zmiany, do opanowania się i do nawiązania miłosnych relacji ze światem.

Zwykliśmy myśleć o chrześcijaństwie jako o „pewności wiary”, „rycerzach wiary”, jednak w głównym nurcie jego myśli znajduje się także Søren Kierkegaard, duński filozof, argumentujący w duchu sokratejskim za wątpieniem i niepewnością jako głównym motywie filozofii chrześcijańskiej.
Do takiej postawy nawołuje ostatnio także prymaska bp Szwecji Antje Jackelén, która jest orędowniczką zaangażowania politycznego chrześcijaństwa, ale jednocześnie wychodzenia poza tradycyjne spolaryzowane dychotomie: prawica – lewica. (Zob. DN Debatt. ”De mänskliga rättigheterna måste vara ram för all politik” Dagens Nyheter 19.06.2021)

Trzeba jednoznacznie w tym kontekście wskazać także na ramy kultury europejskiej i światowej, które pozostają poza dyskusją. „Władza polityczna nie jest celem samym w sobie, ale jest narzędziem do uświadomienia sobie w debacie i porozumieniu z innymi tego, co według własnych i partyjnych przekonań jest najlepszą alternatywą.” Pisze Antje Jackelén Bieżąca walka polityczna o czystą władzę dla władzy nie obchodzi chrześcijanina.
Natomiast pryncypia takie jak np. „prawa człowieka” są fragmentem tego pola wspólnego nie podlegającego dyskusji.
Według teolożki i etyczki szwedzkiej prawa człowieka i chrześcijaństwo spotykają się, gdyż „teologia również należy do tego, co nie powinno być definiowane na podstawie skali od prawej do lewej. […] Teologia chrześcijańska nie jest podporządkowana polityce danego kraju, ale musi orientować się w oparciu o biblijne przesłanie Jezusa Chrystusa, które jest interpretowane w każdym czasie i we wspólnocie na całym świecie.
Stanowiska Kościoła w sferze publicznej muszą być zawsze motywowane teologicznie. Może dotyczyć zadawania pytań, które zadaje niewiele osób lub, często razem z innymi, zwracania uwagi na sytuacje podatności na zagrożenia. Może to być wygodne lub niewygodne dla polityków, ale nigdy nie zastąpi ich pracy.”
Drugim argumentem jest to, że „prawa człowieka opierają się na fundamencie, który jest dany przed rozpoczęciem wszelkich obliczeń użyteczności i inteligentnych rozwiązań. Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi w godności i prawach […]. To jest bardzo bliskie podstawowego tekstu tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej: pierwszej historii stworzenia, w której mówi się, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz (Rdz 1,27). Ponadto, jak wskazuje druga relacja o stworzeniu, Bóg stworzył człowieka jako istotę relacyjną (Rdz 2,4b-3:7). Z tego wynika stosunek do stwórcy, do stworzenia, do bliźnich i do siebie samego.
Sens życia ludzkiego zawiera się w sieci tych czterech relacji: z najświętszym (większość ludności Ziemi nazywa go Bogiem), z planetą jako ekosystemem, z naszym bliskim lub dalekim bliźnim oraz z samym sobą.
Ten fundament – godność człowieka i jego relacyjność – powinien stanowić ramy i fundament polityki wszystkich stron, a nie odwrotnie.”
Pozwoliłem sobie zacytować to niedawne wystąpienie publiczne prymaski Kościoła Szwecji, gdyż jest mi ono bliskie i czuję naprawdę zagrożenie dla bycia chrześcijaninem w Polsce, w której mieniący się katolikiem (czy aby na pewno chrześcijaninem?) Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek nie dość, że sam odmawia godności sporej grupie współobywateli, braci i sióstr (?) (zob. jego słynne mówienie, że LGBT to nie ludzie), to jeszcze na dodatek pragnie także zadekretować wolność nienawistnego wypowiadania się w przestrzeni akademickiej (tzw. pakiet wolnościowy Czarnka). Pragnienie władzy było obce Chrystusowi Ewangelii. Wydaje się, że Minister Czarnek rugując z listy lektur szkolnych ilustrowaną bajkę Leszka Kołakowskiego o nosorożcu, który chciał latać, robi więcej szkody chrześcijaństwu niż nękany na własnej uczelni (KUL) ks. prof. Wierzbicki, który w duchu ewangelicznym ujmował się za prześladowanymi przez policję i prokuraturę. Tak jak prawa człowieka stanowią o wspólnocie w ramach kultury Zachodu, tak samo nie powinniśmy pozwalać na nietolerancję. Pierwszy Rektor Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Tadeusz Kotarbiński, filozof racjonalny i praktyczny, pisał „Gdy ustaje tolerancja dla tolerancji, nastaje tolerancja przemocy.“ To jest powtórzenie stałej myśli demokratycznej: nie ma tolerancji dla nietolerancji, granicą mojej wolności jest krzywda innego. Dla tej właśnie relacyjności, dla tego rezonansu opanuję się i powstrzymam przed mową nienawiści w odniesieniu do kogokolwiek. Jednak jeśli policja i władza będzie używać nienawiści jako narzędzia, niech nie oczekuje łagodności jako odpowiedzi. Noblese oblige. Tutaj nie ma i nie może być symetrii. Upajanie się władzą jest niegodne chrześcijanina i członka kultury Zachodu.