
Milena Head i Michael Hartmann podzielili się wczoraj (12 lipca 2020) w Times Higher Education kilkoma lekcjami z własnych doświadczeń z kształcenia online podczas pandemii.
Milena Head jest dyrektorem ds. kształcenia w dziedzinie transformacji cyfrowej w DeGroote School of Business, McMaster University (USA).

Michael Hartmann jest dyrektorem wykonawczym tego programu. (https://www.timeshighereducation.com/blog/how-excel-structured-improvisation-online-teaching)

Najpierw wspominają o tym, że naiwnie zakładali, iż wszyscy ich studenci będą płynnie wchodzić jako liderzy lokalnych społeczności w nową rzeczywistość. A sytuacja pandemii oznaczała, że trzeba było spotykać się online z wielozadaniowymi ludźmi, z ludźmi pracującymi, którzy nagle znaleźli się uwięzieni w domu, z dziećmi, małżonkami, kotami i psami. Nie można abstrahować od realnej ich sytuacji. Trzeba o tym rozmawiać i układać plany, uzgadniając je z uczestnikami. Studenci w końcu wpuszczają nas — nauczycieli akademickich — do swoich domów, pokazują swoją bibliotekę, swoje czasami zwykłe domowe kapcie i domowe albo też sportowe koszulki.

Bardzo ciekawie brzmi dla mnie rada, żeby kanały informacyjne takie jak Zoom czy Teams uzupełniać o inne, takie jak Slack i Slido. To pozwala uniknąć nudy i uczynić procesy komunikacyjne bardziej interaktywne, żeby uczenie się było współtworzeniem wiedzy, a to kreuje zaangażowanie. Sam używałem czasami Slido, i to jeszcze przed pandemią. Dawał mi ten program wiele informacji zwrotnych, ale najważniejsze dla mnie było przede wszystkim to, że dialogizowałem monologową formułę wykładu. Wykłada akademicki nie musi być ex catedra, zaś wykład online tym bardziej nie może taki być, bo o uwagę ludzi, których czasami się nie widzi, trzeba tym bardziej walczyć. Dlatego interaktywne formuły i programy są takie pomocne.

Milena Head i Michael Hartmann piszą też o specjalnej etykiecie, regułach grzecznościowo-moralnych: „Okazujemy szacunek wszystkim osobom”. Nikt nie wybierał pandemicznego zamknięcia, dlatego ważne jest, aby tym bardziej podchodzić do różnych sytuacji ze zrozumieniem. Pamiętam ze swoich zajęć, że w trakcie już prowadzonego wykładu, włączyła się spóźniona studentka i zaczęła się głośno z tego tłumaczyć. Poprosiłem, aby zamilkła teraz (ang. „mute”) i wyjaśniła mi później. Okazało się, że nie zrozumiała mojej gwałtownej reakcji. Dobrze jest ustalić pewne zasady na początku, wszyscy się uczyliśmy na błędach.
Dobrze jest mieć ciągłą informację zwrotną. Ja miałem ją poprzez grupę facebookową. Ale także forum dyskusyjne na Moodle. Tam też są ankiety, umożliwiające monitoring jakości na bieżąco. Autorzy wskazują także na wirtualne „godziny urzędowania” i wirtualne „otwarte drzwi”.
Head i Hartmann przestrzegają także przed zbytnim zaufaniem dla techniki. Technika zawodzi, awarie się zdarzają. Trzeba mieć zawsze plan B. To wymaga także umiejętności improwizacyjnych nauczycieli.
Pandemia spłaszcza także hierarchiczną strukturę uniwersytecką. Różnica między pracownikami technicznymi, administracyjnymi i nauczycielami nie jest już tak widoczna, ekrany spłaszczają relacje.
Cenna rada amerykańskich kolegów zajmujących się transformacją cyfrową i edukacyjną brzmi: „mniej znaczy więcej”. Podzielam ich zachwyt nad technicznymi nowinkami obecnymi w Zoom, łatwość udostępniania różnych ekranów, ale jeszcze bardziej — łatwość dzielenia na mniejsze grupy. To pozwala na naprawdę twórczy i interaktywny sposób prowadzenia zajęć w czasie rzeczywistym. Zamykałem moją pięćdziesięcioosobową grupę na dziesięć pięcioosobowych podgrup i zadawałem problem, który był przez te grupy wspólnie, zespołowo rozwiązywany. Następnie po połączeniu ponownym wszystkich mogłem wybrać liderów zespołów, którzy prezentowali zespołowe rozwiązania. Podział na grupy pozwala faktycznie zrealizować zasadę: „mniej instruktora zwykle oznacza więcej wartości podczas zajęć”.

Większość nauczycieli przyznaje, że skuteczne jest dostarczanie krótszych serii informacji, przerywanych filmami, ankietami, kwerendami. Nie możemy liczyć na to, że długie, ciągnące się godzinami prezentacje skupią uwagę rozproszonych w świecie całkiem realnym i świecie cyfrowym studentów. Zatem, ograniczać trzeba swoją aktywność o połowę, zaś aktywność studentów trzeba wzmacniać.
Konsultacje w czasie rzeczywistym mogą być dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy chcą jeszcze coś dopowiedzieć. Czyli powinniśmy zastanowić się na uniwersytecie, aby implementować „cyfrowe godziny konsultacji”.
Na koniec najtrudniejsza rada, aby docenić opowiadanie historii. Tzw. storytelling, oraz sukcesy wykładów TED pokazują, że zajmujące opowiadanie to sztuka. Ale, jak piszą amerykańscy dyrektorzy cyfrowej transformacji: „Doświadczenie to moc”. Trzeba urozmaicać swoją obecność online różnymi formami wideo, audio, ale nie można zapominać o ucieleśnieniu doświadczenia. Zgadza mi się ta uwaga z moimi kognitywistycznymi przekonaniami: „prawda, wolność, ciało”. Artykuł kończy się nawet mocną tezą: „każda prezentacja jest przedstawieniem teatralnym, uporządkowaną improwizacją”, jak ujął to David Hurst, jeden z instruktorów zespołu autorów artykułu w THE. To jest bardzo wymagające, ale jako że sytuacja nauczania online pozostanie z nami na dłużej, wydaje mi się, że warto przemyśleć te doświadczenia i uwagi.
