
Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.
Ten wiersz Jana Kochanowskiego, fraszka „Na lipę”, staje się dzisiaj dla mnie subiektywną, osobistą soczewką, w której widzę więcej. Trzy subiektywne motywy splatają się w nim mocno: 1) staropolska sielankowa gościnność i tolerancja; 2) lipa jako symbol Braci Czeskich; 3) różnorodność jako wyzwanie dla uniwersytetu.
Wiersz ten w szkołach polskich — jako że jest on jednym z najlepiej znanych utworów poety z Czarnolasu — funkcjonuje często jako dobry przykład uosobienia (personifikacji), ale także hołdu złożonego lipie jako drzewu. Inicjalne „Gościu” i następujące po nim zaproszenie wywołuje skojarzenia ze staropolską gościnnością i tolerancją. Ta sielanka (bzyczenie pszczół i senna, letnia atmosfera kanikuły) może stać się symbolem Rzeczpospolitej Obojga Narodów, Polski króla Zygmunta Augusta, Polski „konfederacji Warszawskiej” — symbolem tolerancji i wielokulturowości — I Rzeczpospolita, nazwana „Obojga Narodów”, w istocie skupiała w sobie wiele różnych narodów i wyznań: Polaków, Białorusinów, Litwinów, Ukraińców, Żydów, Niemców, Prusów, katolików, luteran, reformowanych, pre-unitarian (Braci Polskich), prawosławnych, muzułmanów… W ubiegłym roku w czerwcu miałem zaszczyt reprezentować polskich luteran na Synodzie Braci Czeskich, dla których lipa była także symbolem ich ojczyzny, z której zostali wygnani…
Ale miesiąc temu byłem w Dublinie na seminarium pod tytułem „CZUJCIE SIĘ ZAPROSZENI. Strategie wyrównywania szans, różnorodności i włączania https://www.eua.eu/101-projects/737-invited.html

Na zdjęciu stoją uczestnicy tego seminarium wraz z otwierającą je Minister Szkolnictwa Wyższego Republiki Irlandzkiej. Uniwersytety w Unii Europejskiej mają niezwykle ważną rolę do spełnienia: sedno ich misji leży w łączeniu umiędzynarodowienia z odpowiedzią na lokalne potrzeby.

Kiedy popołudniu udałem się na małą wycieczkę do mostu Samuela Becketta, zobaczyłem tęczę na budynku jednej z wielkich, światowych korporacji. Ta tęcza oznacza po prostu realizację w praktyce CSR, czyli Corporate Social Resposibility, Społeczną Odpowiedzielność Korporacji. Nie jest to tylko hasło, ale wyzwanie dla globalnych firm, które muszą także realizować strategię wyrównywania szans, różnorodności i włączania. Tęcza nie obraża, wręcz staje się symbolem pokojowego współistnienia, zgodnie z resztą z pokojową naturą tęczy w Starym Testamencie, w którym oznacza Przymierze i obietnicę, że zniszczenia świata nie będzie.
Uniwersytet jak i globalne firmy otwierają się na różnorodnych przybyszów, bo taka jest jego racja staniu. Dumny jestem, że Uniwersytet Łódzki realizuje program University Diversity, którego częścią między innymi jest akcja „Gość na Wigilię”, kiedy zapraszamy do swoich domów na Święta jako pracownicy UŁ studentów zagranicznych z całego świata, bez względu na wyznanie, kolor skóry, czy orientację…
Ten wątek naprowadził mnie, niestety, na Białystok i ostatnie wydarzenia związane z agresją najgorszego sortu na pokojową manifestację „Marszu Równości”. Tak jak chciałoby się wierzyć, że staropolska gościnność i tolerancja krąży w naszej krwi, z dziada pradziada, cokolwiek by to oznaczało, to jednak w świetle tego, co się teraz na naszych oczach dzieje w Polsce, chciałoby się zadąć w róg i wieścić apokalipsę. Jednak przypomina się wtedy inny znany wiersz Czesława Miłosza:
Piosenka o końcu świata
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Innego końca świata nie będzie. Od nas zależy po której stronie się znajdziemy. Czy po stronie ogrodnika, czy po stronie pijaków zasypiających na brzegu trawnika. Innego końca świata nie będzie. Tęcza nie obraża. A człowiek może zabić…
