
Partia Jarosława Kaczyńskiego doprowadziła język polski do stanu, który śmiało można określić chocholim. „Chocholi język polski” to nie jest styl mówienia, to nie jest symbol, tak jak symbolem jest chochoł w „Weselu” Wyspiańskiego. „Chocholi język polski” to jest estetyczno-moralna jakość publicznego języka w Polsce. Najbliżej chocholemu językowi do nowomowy Orwella i to podobieństwo było już zauważane zwłaszcza przez recenzentów i komentatorów wspaniałego opracowania zacnych autorów „Dobrej zmiany” Katarzynę Kłosińską i Michała Rusinka (Dobra zmiana, czyli jak się rządzi światem za pomocą słów, Znak, Kraków 2019). No bo faktycznie ten język jest — tak jak u Orwella — językiem manipulacji. Różnicą jednak zasadniczą jest to, że totalitarna władza nowomowy Orwellowskiej rozwija się w warunkach monopolu publikacyjnego, zaś „chocholi język” istnieje jeszcze w kontekście wielogłosowości i polifonii nadawców kodów. Jednak najważniejszą cechą charakterystyczną jest odwracanie znaczeń i ich wydrążenie.
[Wiem, że filozoficznie, zwolennicy dekonstrukcji mogą powiedzieć, że stałość znaczeń jest fikcją. Ale filozoficznie nie zgadzam się z tezą nieskończoności kontekstu Derridy. Bliżej jest mi do Hannah Arendt czy Paula Ricoeura, którzy jednak konteksty ograniczali.]
Moją próbę charakterystyki języka formacji mentalnej „chocholego języka” opieram na inspiracji tekstem przekładu Czesława Miłosza świetnego i wizyjnego poematu T. S. Eliota:
WYDRĄŻENI LUDZIE
Pan Kurtz — on umrzeć
A penny for the Old Guy
I
My, wydrążeni ludzie
My, chochołowi ludzie
Razem się kołyszemy
Głowy napełnia nam słoma
Nie znaczy nic nasza mowa
Kiedy do siebie szepczemy
Głos nasz jak suchej trawy
Przez którą wiatr dmie
Jak chrobot szczurzej łapy
Na rozbitym szkle
W suchej naszej piwnicy
Kształty bez formy, cienie bez barwy
Siła odjęta, gesty bez ruchu.
(Eliot, Wybór poezji, Wrocław i in., Ossolineum, 1990, s. 157)
Uważam ten przekład autorstwa Miłosza, Eliotowego „The Hollow men” z 1925 roku za bardziej poetycki od przekładu może wierniejszego pt. „Próżni ludzie” Andrzeja Piotrowskiego.
„Nie znaczy nic nasza mowa”. Fake mowa to chochola mowa. Tak jak fake-referendum. W przypadku właśnie uchwalonego głosami PiS et consortes, referendum wyborczego zgadzam się z profesorem Radosławem Markowskim, który nazywa to referendum, referendum wstydu. (https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/rados%C5%82aw-markowski-referendum-wstydu/ar-AA1fmYB4)
Markowski podaje przekonujące argumenty politologiczne i socjologiczne za Maxem Weberem. Ale mnie głównie interesuje język. Bo pytania zadawane w uchwale o referendum są pseudopytaniami, bowiem za dużo sugerują swoim układem i nacechowaniem. Te pytania są wielką manipulacją.
Neutralne pytanie w referendum powinno być sformułowane tak, aby nie wywierało wpływu na odpowiedź wyborcy poprzez język czy ton. Wyrażenia takie jak „nielegalni imigranci” czy „przymusowy mechanizm relokacji” mogą prowokować określone emocje. Podobnie jak „wyprzedaż majątku”, czy niesławna „biurokracja europejska”.
Bardziej zneutralizowane sformułowanie, — jeśli merytorycznie byłoby to zasadne —choć wiadomo powszechnie, że to fałszywa przesłanka — brzmiałoby na przykład tak:
„Czy zgadzasz się na przyjęcie określonej liczby uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki w ramach proponowanego planu relokacji Unii Europejskiej?”
Takie sformułowanie nie zawiera emocjonalnie obarczonych
słów ani fraz, które mogłyby wpłynąć na decyzję wyborcy. Oczywiście, może być konieczne dostarczenie dodatkowego kontekstu lub informacji, aby wyborcy mieli pełne zrozumienie tego, na co głosują. Dlatego potrzebna byłyby liczne debaty, akcje edukacyjne, dostarczające kontekstów i wiedzy. Referendum to nie jest tylko pytanie o opinię, to w założeniu narzędzie demokracji bezpośredniej.
Miłosz przekłada poemat Eliota, który stał się moją inspiracją dalej:
Więc okrążajmy kaktus nasz
Kaktus nasz kaktus nasz
Więc okrążajmy kaktus nasz
O piątej godzinie rano
Pomiędzy ideę
I rzeczywistość
Pomiędzy zamiar
I dokonanie
Pada Cień
Nie chcę brzmieć apokaliptycznie, a taka była intencja poematu Eliota-Miłosza. Mam nadzieję, że ten absurdalny chocholi język zostanie powstrzymany, nie można marzyć o tym, żeby zniknął, ale jego wpływ na polską rzeczywistość jest przemożny teraz i niszczący: wydrążona została konstytucja, wydrążona sprawiedliwość, wydrążone prawo, wydrążone sądy. Wydrążono referendum… jedynym sensownym zachowaniem wobec chocholego tańca tych wydrążonych ludzi jest zignorowanie go i śmiech… przecież to nie jest żaden symbol, to nie jest żadna świętość. Śmiejmy się pełną piersią. Bo to chocholi miś Stanisława Barei z 1980.
PS. 20 sierpnia 2023 artykuł pod zmienionym tytułem ukazał się w Gazeta Wyborcza Prof. Płuciennik o „referendum wstydu”: Język PiS jest językiem manipulacji