
Ostatnio w przestrzeni publicznej pojawiły się dyskusje prawne, prawnicze oraz okołoprawne związane z liczbą osób zasiadających w różnych składach sądowych.
Wiem, że to zagadnienie, które może wyglądać na eksperckie, dla wąskich specjalistów, zarezerwowane dla prawników. Jednak przychodzi mi do głowy także bliski mi zawodowo kontekst historii kultury i historii idei. Obejrzałem ostatnio ponownie 12 gniewnych ludzi Sidneya Lumeta. Tam właśnie widać wyraźnie znaczenie liczby ludzi uczestniczących w jakimś procesie — niekoniecznie sądowym — znaczenie niebagatelne dla innych procesów takich jak demokratyzacja, demokracja, działania moralne.
Zanim podejmę ten uniwersalny i zarazem amerykański temat chciałbym wskazać na nasze polskie podwórko.
Ostatnio w Polsce mniej więcej w jednym czasie zapadł wyrok w Sądzie Najwyższym w składzie siedmiu legalnych sędziów Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych (26 kwietnia 2023 roku) oraz — niemal w tym samym czasie — wysunięto projekt uchwały Sejmu mającej ograniczyć tzw. pełny skład Trybunału Konstytucyjnego. W obu sprawach idzie niby o ten sam problem liczby sędziów, jednak w pierwszej 7-osobowy skład sędziowski wydał wyrok o za małych składach (jednoosobowych), w drugiej propozycji idzie o coś odwrotnego: w intencji pomysłodawcy sędziów w pełnym składzie konstytucyjnie ustanowionego organu o nazwie Trybunał Konstytucyjny jest za dużo. Wyraźnie widać więc zatem, iż tendencją obecnej władzy jest ograniczanie ilości podmiotów w procesach decyzyjnych, a w tym konkretnym przypadku w procesach sądowych.
Można sobie wyobrazić kilka argumentów pozytywnych za zmniejszeniem ilości podmiotów decyzyjnych w jakiś procesach, którymi chce się zarządzać. Po pierwsze, efektywność. W miarę jak liczba podwładnych rośnie, menedżer musi poświęcić więcej czasu na koordynację pracy, rozwiązywanie problemów i zarządzanie konfliktami. W rezultacie menedżer może mieć mniej czasu na strategiczne myślenie i inne kluczowe zadania.Po drugie, jakość komunikacji: Większa liczba zarządzanych może prowadzić do słabszej komunikacji i nieporozumień, ponieważ menedżer musi przekazać informacje większej liczbie osób. W rezultacie może być trudniej utrzymać spójność informacji oraz monitorować, czy wszystkie osoby zrozumiały przekaz.Po trzecie, duża liczba zarządzanych może prowadzić do przeciążenia menedżera, co z kolei może prowadzić do wypalenia zawodowego, zmniejszenia efektywności i problemów z podejmowaniem decyzji.Czwartym argumentem może być poziom zaangażowania: W mniejszych zespołach menedżer może poświęcić więcej czasu na indywidualne rozmowy z podwładnymi, co sprzyja zrozumieniu ich potrzeb, motywacji i problemów. W większych zespołach takie podejście jest trudniejsze do utrzymania, co może prowadzić do spadku zaangażowania pracowników. Po piąte, w zespołach z mniejszą liczbą zarządzanych decyzje mogą być podejmowane szybciej, ponieważ komunikacja jest prostsza, a lider ma lepszy przegląd sytuacji. W większych zespołach podejmowanie decyzji może być opóźnione z powodu złożoności procesu komunikacji i konieczności konsultacji z większą liczbą osób. Po szóste, w mniejszych zespołach menedżer może poświęcić więcej czasu na rozwój zawodowy podwładnych, podczas gdy w większych zespołach może być trudniej znaleźć czas na indywidualne wsparcie.
Wszystko to prawda w zespołach, którymi się zarządza bądź którymi chce się kierować. No ale przecież sądy są niezawisłe i niezależne od polityków. Przynajmniej takie powinny być według nauk wywodzących się z Monteskiusza. I wedle naszej Konstytucji…
I na tym tle właśnie pojawia się film Sidneya Lumeta 12 gniewnych ludzi (1957), to klasyczny amerykański dramat sądowy. Od ponad półwiecza jest przedmiotem licznych refleksji, analiz, interpretacji. Do dzisiaj ogląda się go świetnie. Na podstawie tego filmu można oczywiście pokazać amerykański system prawny: film przedstawia porywający obraz procesu obrad ławy przysięgłych i stawia ważne pytania dotyczące roli ławy przysięgłych, domniemania niewinności oraz znaczenia uzasadnionych wątpliwości w amerykańskim systemie prawnym. Lumet dotyka tutaj także problemu zasadności kary śmierci. Film ten też świetnie pokazuje dynamikę grupy i złożoną psychologię podejmowania decyzji: „12 gniewnych ludzi” to doskonałe studium dynamiki relacji grupowych, pokazujące, jak indywidualne uprzedzenia i osobiste doświadczenia mogą wpływać na zbiorowy proces podejmowania decyzji. Bada również dynamikę władzy między przysięgłymi i wpływ pojedynczego głosu sprzeciwu na ostateczny werdykt grupy.W filmie występuje 12 różnych postaci, z których każda ma własną, niepowtarzalną osobowość i pochodzenie. Lumet po mistrzowsku rozwija te postacie, używając ich jako archetypów do badania ludzkiej natury, uprzedzeń i walki o obiektywne osądy. Dość istotne jest to, że w amerykańskim systemie prawnym ławnicy muszą osiągnąć jednomyślność i że zamyka się ich w pomieszczeniu i nie wypuszcza aż wydadzą werdykt.
Lumet w tym filmie pokazuje także siłę perswazji i krytycznego myślenia: główny bohater filmu, juror nr 8 (w tej roli Henry Fonda), wykorzystuje logikę, rozum i empatię, aby stopniowo przekonać innych ławników do ponownego rozważenia ich pierwotnego wyroku skazującego. W ten sposób „12 gniewnych ludzi” podkreśla znaczenie krytycznego myślenia, otwartości i skutecznej komunikacji w osiąganiu sprawiedliwego wyniku.
Ławnicy to osoby wywodzące się ze społeczeństwa, to jego emanacja, uczestniczą w procesach sądowych zwykle w roli sędziów wspólnie z zawodowymi sędziami. Choć różne kraje mają różne systemy ławnicze, istnieją pewne argumenty za stosowaniem większej liczby ławników w procesach:
- Reprezentatywność: Więcej ławników oznacza większe prawdopodobieństwo, że skład sądu będzie reprezentatywny dla społeczeństwa. Dzięki temu orzekanie będzie uwzględniać różne perspektywy, doświadczenia i wartości obywateli.
- Legitymacja społeczna: Duża liczba ławników może wzmacniać zaufanie społeczne do systemu sądownictwa, ponieważ osoby uczestniczące w procesie sądowym mogą widzieć, że wynik sprawy jest oparty na opinii większej liczby swoich rówieśników.
- Równowaga władzy: Duża liczba ławników może zapewnić lepszą równowagę władzy między sędziami zawodowymi a obywatelami, zapobiegając potencjalnemu nadużyciu władzy przez zawodowych sędziów.
- Zrozumienie społeczne: Ławnicy, jako osoby spoza środowiska prawniczego, mogą wnosić do procesów sądowych „zdroworozsądkowe” podejście, które może pomóc lepiej zrozumieć kontekst społeczny danej sprawy. Większa liczba ławników może wzbogacić to zrozumienie.
- Edukacja obywatelska: Uczestnictwo w procesach sądowych jako ławnik daje obywatelom możliwość poznania prawa i funkcjonowania sądownictwa. Większa liczba ławników oznacza, że więcej osób zdobywa takie doświadczenia, co może przyczynić się do wzrostu świadomości obywatelskiej.
- Sprawiedliwość proceduralna: Duża liczba ławników może wpłynąć na poczucie sprawiedliwości proceduralnej stron procesu, gdyż sprawy są rozpatrywane przez większą grupę osób, co może ograniczać wpływ osobistych uprzedzeń czy preferencji jednostek.
Nie chcę tych podręcznikowych argumentów stosować, aby sugerować wprowadzenie ławników do TK… Jednak jeśli takie argumenty można zastosować w odniesieniu do ławników (świeckich, niezawodowych sędziów), to tym bardziej są one do zastosowania w odniesieniu do sędziów profesjonalnych wywodzących się z zawodów prawniczych.
Wszystko to oczywiście kosztuje. Mniej ludzi to mniejszy koszt. Ale może jednak warto zainwestować więcej, po to, żeby mieć lepsze prawo, lepsze procedury, lepsze społeczeństwo.
Mam niestety dojmujące uczucie przenikające mnie grozą, że rządzącym obecnie nie zależy na jakości, procedurach i społeczeństwie.
PS. Po zmianach artykuł ukazał się jako „Dwunastu gniewnych ludzi”. Sądowy dramat a Trybunał Konstytucyjny w Gazecie Wyborczej 11 maja 2023